poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział IV: Konfrontacja

Na początek, tradycyjnie, ogłoszonka.
Zakładka "Bohaterowie" została uzupełniona o opisy Velander i Chuck'iego.
Resztę opisów postaram się dodać w niedługim czasie ;)
Nie przedłużając - zapraszam na rozdział!

* * *

"Świat wydaje się inny,
Choć wiem, że nic się nie zmieniło.
To tylko stan mojego umysłu,
Nie mogę tego tak prostu zapomnieć.
Muszę wstać, by być silniejsza."
"Pale"
Within Temptation

* * *

Pół godziny wcześniej...

Do mieniącego się wszystkimi kolorami tęczy miasteczka, dotarła pięcioosobowa grupka podróżnych. Na widok świętujących ludzi, na twarzy różanowłosego chłopaka, w charakterystycznym, przypominającym smocze łuski szaliku, zagościł szeroki uśmiech. Szybko zapomniał o nieprzyjemnej, zresztą dla niego jak każda, podróży, i począł węszyć w kierunku poszczególnych stoisk.
- Żarełko - wymruczał, a jego oblicze pojaśniało.
- Chyba trafiliśmy na jakieś święto - powiedziała śliczna blondynka, rozglądając się ciekawsko dokoła.
- A wy gdzie? - krzyknęła jej nad uchem szkarłatnowłosa przyjaciółka, łapiąc Natsu za szalik, a Happiego za ogon.
Salamander zaliczył widowiskowy upadek, zaczynając się dusić.
- Erzaaa... puszczz... - wycharczał, robiąc się purpurowy na twarzy.
Kobieta poluzowała odrobinę uścisk.
- Nie powinniśmy się rozdzielać, nie jesteśmy tu na wczasach - powiedziała stanowczo.
- Ej no weź, nie bądź taka, chociaż się rozejrzyjmy - zaczął prosić Natsu, a Happy starał się "zmiękczyć" Scarlet, robiąc słodkie oczy.
- Chyba możemy sobie pozwolić na krótką przerwę - powiedziała po chwili namysłu szkarłatnowłosa. - I tak jesteśmy do przodu z czasem.
Na jej słowa Natsu i Happy wydali z siebie okrzyk radości.
- Ale tylko na dwie godziny - zastrzegła od razu Erza. - Potem mamy pociąg do Magnolii.
- Pociąg... blee... - Salamander na samo wspomnienie środka transportu zrobił się zielony na twarzy.
- Nie mów, że robi ci się nie dobrze na samą myśl o pociągu - parsknął Gray, przyglądając się koledze z dezaprobatą.
- Przestańcie wymawiać te słowo! - wycharczał Natsu.
Na twarzy maga lodu pojawił się złośliwy półuśmieszek.
- Że niby, które? Pociąg?
- Przestań.
- Pociąg.
- Zamknij się.
- Poociąg.
- Będę rzygał...
- Przestańcie się kłócić! - Erza obrzuciła chłopaków jednym ze swoich najbardziej morderczych spojrzeń.
Natsu i Gray pisnęli cicho, obejmując się i wchodząc w rolę "najlepszych kumpli". Granatowowłosy z niepokojem zerkał na wciąż zielonego Salamandra.
- I oto chodzi - Scarlet skrzyżowała ręce, uśmiechając się lekko. - Miła i przyjazna atmosfera jest podstawą w pracy zespołowej.
"Od kiedy to miłą atmosferę zapewniają groźby?" - pomyślała Lucy, jednak nie odważyła się wypowiedzieć tego na głos.
Nie była masochistką.
- Dobrze, możecie się tu rozejrzeć, ale macie pilnować tego - powiedziała szkarłatnowłosa, wręczając chłopakom rączkę przeładowanego wózka z bagażami. - Nie chce mi się go ciągnąć...
- Co? - wyrwało się Natsu, jednak Gray skutecznie go uciszył.
- Coś nie tak? - głos Scarlet pozostawał przyjazny, jednak jej wzrok stał się ostry jak jeden z jej mieczy.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Prawda, Natsu? - odpowiedział pospiesznie mag lodu, patrząc znacząco na kolegę.
Salamander, cały czas tłumiony przez rękę Gray'a, uniósł kciuk do góry.
Erza pokiwała głową.
- Bawcie się dobrze. Spotkamy się za dwie godziny na peronie. Nie spóźnijcie się! - krzyknęła za oddalającymi się szybko chłopakami.
Happy szybko poleciał w ślad za Salamandrem, i dziewczyny zostały same. Lucy klasnęła radośnie w dłonie.
- Zapowiada się miły wieczór - powiedziała, uśmiechając się uroczo.
Zawsze była chętna do poznawania nowych miejsc i nowych ludzi. W końcu każde doświadczenie mogło pomóc jej w dalszej pracy nad książką, którą „potajemnie" pisała.
"Mam tylko nadzieję, że tym razem niczego nie zniszczą..." - przemknęło jej przez głowę, gdy zerknęła w stronę, w którą poszli Natsu i Gray.
Na tę myśl przeszedł ją dreszcz. Nie stać ich było na spłacenie kolejnych szkód... Lucy odgarnęła włosy z czoła, odganiając od siebie czarne myśli. Przywołała swojego ulubieńca, gwiezdnego ducha Nicolę, o imieniu Plue, i razem z nim ruszyła do miasteczka.

* * *

- Cholera, to przez ciebie musimy taszczyć ze sobą tę górę gratów - warknął Gray, ciągnąc na spółkę z Natsu wózek, załadowany po brzegi bagażami Erzy.
- Odwal się jęczmieniu, to ty mnie sprowokowałeś - krzyknął Salamander, szczerząc kły.
- Zamknij się, zezie jeden!
- Stul pysk, jęczmieniu!
- Napaleniec!
- Cienias!
- Idiota!
- Kretyn!
- Chłopaki, coś się dzieje przed nami! - krzyknął Happy, który siedział na samej górze walizek, skąd miał najlepszy widok.
Natsu i Gray momentalnie zamilkli, spoglądając przed siebie. Widok jednak zasłaniał im pokaźny tłum gapiów. Magowie zaczęli przepychać się do przodu, cały czas ciągnąć za sobą ciężki wózek. Choć im przeszkadzał, nie mieli na tyle odwagi, by od tak porzucić bagaże Erzy.
- Happy, co się tam dzieje? - spytał Natsu, roztrącając gapiów.
- Hmm, wygląda na to, że ktoś urządza pokaz magicznych sztuczek - odpowiedział kocur, mrużąc oczy. - Idziemy popatrzeć?
- E tam, nie mam ochoty oglądać kuglarskich popisów - mruknął Gray, stając w miejscu.
Salamander, który przez cały czas parł ostro do przodu, nie zdążył zahamować i wyrżnął w chodnik.
- Uprzedzaj zanim się zatrzymasz głąbie - warknął Dragneel, szybko się podnosząc.
Kolejnej kłótni zapobiegł Happy który, cały czas obserwując widowisko, nagle krzyknął:
- Chłopaki! To chyba jest prawdziwy mag. Wydaje mi się, że na ramieniu ma symbol jakiejś gildii.
- Jakiej? - spytał Gray.
Kocur przez chwilę uważnie wpatrywał się w jeden punkt.
- Nie widzę... Jest za daleko.
- No to chodźmy się przekonać! - krzyknął podekscytowany Natsu, prąc do przodu.
- Aye sir! - odpowiedział mu Happy.
Mag lodu westchnął z rezygnacją i, chcąc nie chcąc, podążył za przyjaciółmi.

* * *

Kolorowe iskry tańczyły w dłoniach mężczyzny, przeskakując między jego palcami ku uciesze publiczności. Takie proste sztuczki miały niewiele wspólnego z prawdziwą magią, lecz zgromadzonemu tłumowi wcale to nie przeszkadzało. Mag, będący na oko trzydziestoletnim mężczyzną, o kruczoczarnych włosach i ogorzałej twarzy, w której lśniły trochę zbyt blisko  osadzone siebie szare oczy. Mężczyzna co chwilę wyrzucał iskry w górę, gdzie formowały się w różnorakie obrazy. Mag uśmiechną się do ludzi stojących w pierwszym rzędzie, nieznacznym ruchem dotykając swojej prawej skroni. Nikt nie zauważył, jak od grupy oderwała się pojedynczą osoba, szybko znikając w wąskiej uliczce.
"Wielki finał czas zacząć..."

* * *

Tymczasem dwójka magów z Fairy Tail zdołała się przepchać do pierwszego rzędu. Przez chwilę obserwowali pokaz magicznych sztuczek, jednak robili to bez większego zainteresowania. Natsu, który miał bystrzejszy wzrok, skupił się na rozpoznaniu symbolu gildii.
- Ej no, to nie żaden symbol, tylko normalny tatuaż - jęknął z rezygnacją. - Nie przypomina żadnego ze znanych znaków gildii.
- A jak wygląda? - spytał Gray, z niepokojem zerkając na niebezpiecznie chwiejące się walizki Erzy.
- Jak wąż o dwóch głowach.
- Hmm, nie znam żadnej gildii, która podpisywałaby się takim symbolem - mruknął po chwili zastanowienia mag lodu. - Możemy już iść? Zaraz nam rozwalą wózek, a chyba nie chcesz mieć do czynienia z Erzą, jak pogubimy jej bagaże.
Salamander przełknął głośno ślinę, wyobrażając sobie, co mogłoby się stać. Erza, wściekła jak wszyscy diabli, goni ich po płonącym mieście... Natsu potrząsnął głową, odganiając od siebie straszną wizję. Skinął na swojego towarzysza, po czym powoli zaczęli się wycofywać. Nim jednak uszli parę kroków, w czasie krótszym niż ułamek sekundy, wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Obaj przyjaciele poczuli wysoki skok energii magicznej, mag wyrzucił w powietrze garść atramentowoczarnego proszku, a na placu zapadły egipskie ciemności. Pierwszy szok momentalnie ustąpił miejsca panice. Przestraszeni ludzie zaczęli przeraźliwie krzyczeć, próbując odnaleźć w tłumie swych najbliższych. Radosny nastrój festynu prysł jak bańka mydlana, a ludzkie serca pogrążyły się w strachu...

* * *

Erza i Lucy spacerowały beztrosko, oglądając stoiska z miejscową biżuterią. Blondynka z błyszczącymi oczyma przebierała w kolczykach, łańcuszkach i bransoletkach, od czasu do czasu prosząc przyjaciółkę o radę. Tytania również pochłonięta była oglądaniem ozdób. Nie tak dawno zakupiła nowy strój, do którego przydałyby się jakieś dodatki... Pochylona nad stoiskiem dziewczyna nagle drgnęła, podrywając głowę do góry.
- Coś się stało? - spytała Lucy, zaskoczona tak nagłą zmianą zachowania przyjaciółki.
Scarlet z poważną miną wpatrywała się w stronę głównego placu. Heartphilia przełknęła głośno ślinę. Znała Erzę na tyle dobrze by wiedzieć, iż taka postawa może oznaczać tylko jedno. Kłopoty.
- Idziemy - zarządziła szkarłatnowłosa, łapiąc blondynkę za rękę i puszczając się sprintem.
Lucy ze wszystkich sił starała się nadążyć za Tytanią. Ze zdziwieniem ujrzała, jak w ręku Scarlet pojawia się miecz. Czyżby sytuacja była aż tak poważna?
Erza biegła najszybciej jak potrafiła modląc się w duchu, by nie przybyła za późno...

* * *

- Co tu się do cholery dzieje? - wykrzyknął zdezorientowany Natsu, kręcąc się w kółko.
Machał dookoła siebie rękoma niczym wariat, starając się odnaleźć przyjaciół.
Salamandra przeszedł dreszcz niepokoju. Te ciemności były dziwne. Jego smocze oczy nie mogły ich przeniknąć, ponadto pachniały źle... Natsu nie potrafił wytłumaczyć jak coś takiego jak ciemność może w ogóle posiadać jakikolwiek zapach, był jednak pewien jednego - działo się tu coś niepokojącego, a tamten tajemniczy mag najwidoczniej prosił się o tęgiego kopniaka w cztery litery. Różanowłosy podskoczył, gdy coś sporego pacnęło go w głowę. Zaczął machać dłońmi, próbując to zrzucić.
- Natsu przestań, to ja! - odezwał się nieoczekiwany napastnik.
Mag zamarł, mrugając zaskoczony.
- Happy?
- Aye, sir! - odpowiedział mu kot z czubka jego głowy.
Dragneel odetchnął z ulgą. Przynajmniej miał pewność, iż jeden z jego przyjaciół jest bezpieczny. Gdzie jednak u licha podział się Gray? Jakby w odpowiedzi na to pytanie, Natsu poczuł, jak coś ciągnie go za szalik. Już chciał przywalić delikwentowi, kiedy powstrzymał go znajomy głos.
- Tu jesteś kretynie - burknął mag lodu, chwytając przyjaciela za ramię. - Przestań machać rękami jak wariat, prawie mnie trafiłeś.
- Co się stało? - spytał Salamander, starając się dojrzeć w mroku twarz towarzysza.
- Ten mag rzucił jakimś czarnym proszkiem w górę, i momentalnie zapadły ciemności - wyjaśnił Happy, kurczowo trzymając się głowy Dragneela. - Natsu, boję się...
- Cholera, jak znajdziemy stąd wyjście? -warknął Gray, starając się wymyślić jakieś rozwiązanie.
- Jak znajdziemy tego dupka, który nas w to wpakował? - "poprawił" go przyjaciel.
Nic nie widział, ale mógłby przysiąc, iż mag lodu wlepia w niego swoje spojrzenie.
- Nie możesz go wywęszyć? - spytał lekko podirytowanym głosem Fullbaster.
- No jasne! - Salamander uderzył pięścią o otwartą dłoń.
Zaraz począł węszyć w powietrzu, starając się spośród poszczególnych zapachów wyłonić ten jeden, należący do tajemniczego maga. Po chwili jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Mam go - oświadczył tryumfalnie, szczerząc kły. - Teraz mi nie ucieknie!
Od razu chciał rzucić się w pogoń, lecz zatrzymał go Gray.
- Idioto! Nie powinniśmy się teraz rozdzielać - syknął mu do ucha czarnowłosy. - Poza tym, trzeba jakoś ostrzec dziewczyny przed tym gościem.
Natsu nachmurzył się, lecz musiał przyznać rację przyjacielowi. Choć najchętniej rzuciłby się w pogoń za magiem, należało jakimś sposobem poinformować Erzę i Lucy o ich położeniu, oraz ostrzec je przed niebezpieczeństwem. W głowie chłopaka zaświtała pewna myśl...
- Jak myślisz, jak wysoko ciągnie się ta warstwa proszku? - spytał Dragneel przyjaciela.
- Nie mam bladego pojęcia. Po co ci... - Gray przerwał zgadując, co zamierzał uczynić Salamander.
- To może się udać, ale w ten sposób zwabimy Erzę w pułapkę - dodał po chwili namysłu Fullbuster.
- No coś ty, myślisz, że Erza da się tak łatwo wkręcić? - odpowiedział Natsu.
- W końcu to nasza Erza - wtrącił Happy radosnym głosem.
Gray musiał przyznać im rację. Jeśli tak, jak podejrzewał, proszek działa tylko na niewielkim obszarze, poza barierą ciemności wszystko powinno być w porządku. Największą niewiadomą nie było jednak to, w jaki sposób znajdą drogę na zewnątrz, lecz to, czy pył nie posiadał żadnych dodatkowych właściwości, mających na celu uniemożliwienie wydostania się ofiary z pułapki. Był tylko jeden sposób, by się o tym przekonać.
- Dawaj - rzucił w stronę Natsu.
Różanowłosy tylko na to czekał. Wziął głęboki oddech, przystawiając dłonie do ust.
- Karyū no Hōkō*!

* * *

Czarodziejki z Fairy Tail zatrzymały się gwałtownie na widok wysokiego słupa ognia.
- To Natsu! - wykrzyknęła Lucy, wpatrując się jak zahipnotyzowana w płomienie. - Coś musiało się stać!
Erza zmarszczyła brwi. Najpierw ta dziwna energia, a teraz smoczy ogień… To nie mógł być przypadek. Najwidoczniej chłopaki byli w tarapatach, i chcieli jakoś dać im znać. A skoro nie wysłali z wiadomością Happ'iego… Scarlet ponownie ruszyła biegiem. Należało zachować maksymalną czujność, nie pomoże im, jeśli sama wpadnie w pułapkę. Dziewczyny dotarły przed główny plac. Ulice były zatłoczone przez przerażony tłum gapiów, nad którymi starała się zapanować straż miejska.
- Erza, spójrz w górę… - wyszeptała blondynka, chwytając przyjaciółkę za rękę.
Szkarłatnowłosa podniosła głowę. Jej oczom ukazała się atramentowoczarna kopuła, osłaniająca środek rynku. Dokładnie to miejsce, z którego dochodził płomień Natsu. Żołnierze rozstawienie byli dookoła dziwnej bariery, osłaniając ją przed napierającym tłumem. Szybki rzut oka na ich twarze wystarczył dziewczynie by osądzić, iż nie mieli bladego pojęcia, co robić dalej. Tutaj potrzebny był mag.
- Z drogi! – krzyknęła Erza, unosząc wysoko nad głowę swój miecz. – Jesteśmy magami z Fairy Tail, tam są nasi towarzysze! Z drogi!
Tłum pośpiesznie począł się rozsuwać, robiąc miejsce dla Tytanii. Lucy po chwili poszła w ślad za przyjaciółką.

* * *

Nad nimi, na dachu jednego z budynków wylądował biały, skrzydlaty kot, ostrożnie stawiając swoją towarzyszkę. Dziewczyna przykucnęła na skraju, trzymając się kurczowo dachówek. Czarne, niczym bezgwiezdna noc oczy, zmrużyła w dwie szparki, nie odrywając ich spojrzenia od mrocznej kopuły. Przy jej nodze przykucnął kot.
- Widzisz to, co ja, Vel-chan? – spytał cicho.
- Taa… Wygląda to na Proszek Głębokiej Nocy – odpowiedziała mu w zamyśleniu dziewczyna. – Coś mi tu jednak nie gra… To nie jest tani towar, w dodatku ciężko go dostać. Handlarze przemycają go wyłącznie dla sprawdzonych klientów, a tych z kolei nie ma zbyt wielu. Dodatkowo, proszek nie zadziała bez odpowiedniej magii.
Chucky zmarszczył brwi.
- Podejrzewasz jakąś mroczną gildię?
Velander powoli przytaknęła głową.
- Do tej pory spotkałam tylko jedną, która specjalizowałaby się w takich rzeczach. Anceps Serpens**

* * *

*Karyū no Hōkō – Ryk Ognistego Smoka
**Anceps Serpens - Dwugłowy Wąż

* * *

Na zakończenie - rysunek Chuck'iego wykonany przez moją kochaną Justyś ;*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz